2008-07-10
Inauguracja Zjazdu (Wiesław Bogusławski)
VII Zjazd Rodzinny na zamku Uniejów
(Organizatorzy : Ewa Kolasińska, Barbara Thun, Rafał Bogusławski)
Nasz kolejny Zjazd Rodzinny trwał może najkrócej ze wszystkich dotychczasowych, ale na pewno obfitował w niepowtarzalne chwile, nigdzie indziej nie możliwe do powtórzenia. Stąd był wydarzeniem unikalnym w skali powojennej historii Familii Ścibor-Bogusławskich h. Ostoja.
Na miejsce Zjazdu wybraliśmy dwa lata temu okolice Wilkowic, gdzie do 1945 byliśmy właścicielami.
Zgodnie z tradycją zjazdową, rozpoczęliśmy nasze spotkanie mszą św. w kościele parafialnym naszych przodków – w Turze k/ Poddębic. Ponieważ mieliśmy znaleźć się w „naszej” dawnej parafii, a do tego najstarszej na ziemiach Polski, postanowiliśmy złożyć dar od rodziny na ręce tamtejszego księdza proboszcza. Zamówiliśmy u artysty
malarza w Warszawie obraz św. Ojca Pio i w procesji z darami ponieśliśmy go wraz ze świecą, kwiatami i kołaczami do stóp ołtarza. Na początku został wprowadzony Sztandar Rodziny po czym zabrał głos Senior Bogusławskich – Sławek. Opowiedział nam swoje i swojego brata historie związane z tym właśnie kościołem, z których najbardziej niezwykła była ta o przyspieszonej I Komunii świętej obu braci na początku września 1939 z powodu wojny, na którą musiał wyruszyć ich Ojciec, Tadeusz Bogusławski. Msza odbyła się w tempie ekspresowym, ponieważ ksiądz proboszcz ma zwyczaj pędzić z czytaniem i modlitwami. Udało nam się jednak dopaść pulpitu na czas, aby przeczytać niektóre elementy liturgii, co zawsze na naszych rodzinnych mszach czynimy. Gdy przyszedł czas udzielania komunii świętej, do ołtarza udali się czterej bracia stryjeczni i, jak przed wojną, uklękli razem koło siebie na stopniu, (foto 2) czekając w ciszy aż podejdzie do nich ksiądz z Najświętszym Sakramentem. Tych parę minut w całkowitej ciszy uderzyło wszystkich obecnych swoim symbolizmem i przeniknęło niewypowiedzianym żalem za tym co minęło. Ale jednocześnie był to moment gdy każdy poczuł dumę z tego, że możemy być świadkami ciągłości tradycji przestrzeganej przez naszych przodków w tym samym miejscu. Większość dojrzałych członków naszej familii nie mogło powstrzymać łez widząc ten, może sentymentalny, ale jednak żywy obraz pamięci. Po mszy świętej zrobiliśmy zbiorowe zdjęcie przed kościołem i wszyscy przeszli na pobliski cmentarz gdzie zostały złożone wiązanki i zapalone znicze na grobie Bogusławskich oraz rodzin z nimi spokrewnionych.
Część rozrywkowa została zaplanowana w zamku uniejowskim. Przyjechało nas tyle, że zawładnęliśmy całym zamkiem, jak na rycerzy – potomków walecznego Ścibora - przystało. Zanim zasiedliśmy do uroczystego obiadu, gromkimi głosami odśpiewaliśmy hymn rodzinny a potem ruszyliśmy do poloneza. Narodek z nas pojętny i w parę minut zastosowaliśmy instrukcje naszych polonezowych specjalistów w praktyce. Poszło nam świetnie dwójkami, czwórkami i z tunelami. Tak się złożyło, że w grudniu Adaś miał wypadek samochodowy, a Olga operację stopy w marcu więc oboje byli o kulach, każdy po jednej. I ruszyli razem do tańca! Służba XXI wieku stała oparta o bar i oczy wytrzeszczała ze zdumienia. Nie dość, że takie staromodne pomysły zamiast dyskoteki, to jeszcze na końcu dwie kuternogi. Zaiste rozrywkowa rodzinka!
Mimo problemów technicznych, przez co trzeba było wydzierać się na całą salę aby ogłosić cokolwiek, wszyscy poznali nowych gości i najważniejsze komunikaty. Wieczorem w innej sali, gdzie wreszcie był mikrofon, Sławek dopowiedział parę historii o Wilkowicach i życiu sielskim a potem był konkurs multimedialny przygotowany przez nieocenionego Wojtka. Dwie silne drużyny walczyły zaciekle stawiając czoła trudnym pytaniom o dzieje najnowsze familii. Nagrodą były pamiątkowe medale Zjazdu 2008 z herbem Ostoja.
Wieczorem i długo w noc spędzaliśmy czas na tarasie przy grillu i wspaniałym wiejskim stole zastawionym szynkami i kiełbasami. W sali balowej tańczyliśmy do muzyki przywiezionej w laptopie przez Filipka Kolasińskiego i popijaliśmy adekwatne trunki. Ci, co nie tańczyli prowadzili długie dyskusje. Jedna skończyła się w hallu o 4 rano brutalnie przerwana przez żonę wzywającą męża do łoża, a inna o godzinie 6.
Następnego dnia rano wszyscy stawili się na śniadaniu a potem na schodach prowadzących do wspaniałego parku zrobiliśmy zdjęcie grupowe. Później rodzina zebrała się na naradzie na temat następnego Zjazdu. Po wielu propozycjach wszyscy przystali na pomysł nowej familiantki Eli, żony Maćka Kwiatkowskiego, spotkania za dwa lata w ośrodku wypoczynkowym na Mazowszu w pobliżu Wyszkowa.
Rodzina z żalem pożegnała się i rozjechała do domów bogatsza o nowe wspomnienia.
Autorka tekstu Barbara Thun
Inauguracja VII Zjazdu rodzinnego Rodziny Ścibor Bogusławskich
W tym kościele, u stóp tego ołtarza rozpoczynamy kolejny, VII już zjazd rodzinny, rodziny Ścibor Bogusławskich. Nasuwa się pytanie:, dlaczego tutaj? Dlaczego tutaj, i dlaczego teraz? Na pytanie, „dlaczego tutaj?”, odpowiedź jest prosta, bo tutaj, właśnie tutaj, u stóp tego ołtarza modliło się kilka pokoleń rodziny Ścibor-Bogusławskich zamieszkującej sąsiedni folwark Wilkowice. Ale dlaczego teraz?No to już nie jest takie proste, ale teraz, właśnie teraz ostatni mieszkańcy, byli mieszkańcy, folwarku Wilkowice, osiągają granicę wieku 80 lat. I właśnie dla nich jest to już ostatni dzwonek na to, aby mogli jeszcze udźwignąć trudy zjazdu obciążonego tak ogromnym ładunkiem emocjonalnym. W tym kościele wiele pokoleń tej rodziny było chrzczonych i przystępowało do pierwszej komunii św.. Tu chłopcy z Wilkowic służyli do mszy i kalikowali na chórze, a dziewczynki sypały kwiatki przed najświętszym sakramentem w Boże Ciało. Tu panny z Wilkowic brały śluby, a kolejni dziedzice prowadzili pod baldachimem księdza z przenajświętszym sakramentem w czasie uroczystości kościelnych. Dzwony tego kościoła w każdą niedzielę wzywały młodzież na mszę poranną a starszyznę na sumę o godz.11-ej, i codziennie wzywały żywych do apelu na Anioł Pański a opłakując żegnały naszych bliskich odprowadzanych na wieczny odpoczynek na pobliski cmentarz parafialny.
Przed tym ołtarzem 5.09.1939r. dzieci ostatniego dziedzica Wilkowic przystępowały do pierwszej komunii św. Tak do pierwszej komunii, we wrześniu a nie w maju jak zwykle bywa. Ale była to komunia wyjątkowa, w wyjątkowych warunkach, bo dla ostatniego dziedzica Wilkowic słowa: Bóg, Honor i Ojczyzna nie były frazesami. Przed pójściem na front chciał, żeby jego synowie przystąpili do pierwszej komunii św. I chciał być przy tym obecny. W tych wyjątkowych warunkach, ksiądz wyraził na to zgodę i udzielił nam tej pierwszej komunii, po której ostatni dziedzic nałożył mundur i pojechał na front. Pojechał po raz drugi bronić ojczyzny, bronić tej ziemi, ziemi, którą uprawiał i którą kochał, i z której sześć lat później został wywłaszczony na zawsze. Ta pierwsza komunia św. była wyjątkowa i choć nie było prezentów ani przyjęcia komunijnego, bardzo głęboko wryła się w naszą pamięć. Kościół pełen ludzi; naszych parafian i uciekinierów z sieradzkiego. Gromkimi, męskimi, twardymi głosami śpiewano suplikacje i Boże coś Polskę tak, że aż szyby drżały a świece przygasały.
Tą pierwszą komunię św. Udzielał nam ks.Henryk Laskowski, dla którego była to ostatnia pierwsza komunia udzielana dzieciom, gdyż wkrótce został zaaresztowany i zamordowany w obozie koncentracyjnym w Dachau. Ale nie tylko dla niego była to ostatnia komunia. I dla nas wszystkich nastąpiła długa mroczna przerwa okupacyjna. Kościoły zamknięto, księży, wszystkich księży, wymordowano. Nie było chrzcin, pierwszych komunii, ślubów i pogrzebów z księdzem odprowadzającym na wieczny odpoczynek, a tych pogrzebów było coraz więcej.
Dzisiaj mamy księży, i dzisiaj dzwony kościołów tak samo wzywają żywych, a opłakując żegnają umarłych. I dzisiaj taksamo jak 5.09.1939r., te same dzieci, które wtedy przystępowały do pierwszej komunii, te same dzieci, ale o siedemdziesiąt lat starsze, znów razem, po raz drugi przystąpią do komunii. Tak, te dzieci tutaj są dzisiaj, bo to był przez wiele lat nasz kościół, bo to dziś jest nasz kościół i to zawsze będzie nasz kościół do końca naszych dni, choć tu już nic nie mamy poza grobami.
Wielebny księże proboszczu, w imieniu uczestników tego zjazdu, proszę o odprawienie mszy św. w intencji tej rodziny, w intencji o spokój duszy tych, co na zawsze odeszli, i w intencji o zachowanie tradycji w tej rodzinie.
UCZESTNICY ZJAZDU
GOŚCIE SPECJALNI
MARIA MYSZKOWSKA
JANINA, RYSZARD I MARIUSZ KAŃSCY (uczestniczyli tylko we mszy św.)
BARBARA WOLSKA-ANDRUSIEWICZ
ZBIGNIEW ANDRUSIEWICZ
UCZESTNICY ZJAZDU
STANISŁAW BOGUSŁAWSKI
WŁODZIMIERZ BOGUSŁAWSKI
NELA I ZBIGNIEW BOGUSŁAWSCY
MARTA I WOJCIECH, MACIEJ, ZOFIA BOGUSŁAWSCY
KRYSTYNA I LECH BOGUSŁAWSCY
ELWIRA I RAFAŁ, IGNAŚ BOGUSŁAWSCY
WANDA THUN
KATARZYNA I GRZEGORZ, MAGDA DOBROWOLSCY
BARBARA, ANIA THUN, OLGA LESZCZYŁOWSKA
ANNA I KRZYSZTOF, MATEUSZ, WOJCIECH JANOSIKOWIE
MAŁGORZATA I WOJCIECH KASPRZYCCY
MARTA I PIOTR KASPRZYCCY
ANNA I JULIAN DOBIECCY
GRAŻYNA SIEDLECKA-ORZEŁ I JANUSZ HERNIK
ELŻBIETA BAJON-KWIATKOWSKA I
EWA I KRZYSZTOF, FILIP KOLASIŃSCY
KRZYSZTOF,
BOHDAN PSTROKOŃSKI
JOANNA I KRZYSZTOF, MARTA KOZŁOWSCY
MAŁGORZATA I
FOTOGRAFIE